Godziemba Godziemba
1815
BLOG

Bezkompromisowy dowódca Powstania Warszawskiego (2)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 128

Pułkownik Antoni Chruściel był zdecydowanym zwolennikiem wybuchu Powstania Warszawskiego

     Głównym inspiratorem rozpoczęcia w lipcu 1944 roku przygotowań do wybuchu powstania w stolicy był gen. Leopold Okulicki, który pozyskał dla swojej koncepcji zastępcę komendanta głównego AK gen. Tadeusza Pełczyńskiego, szefa Biura Informacji i Propagandy KG AK płk. Jana Rzepeckiego oraz płk. Antoniego Chruściela. W rezultacie nacisków tej grupy oficerów na gen. Komorowskiego w dniu 12 lipca, a więc w okresie wyraźnego przesilenia w operacji „Bagration”, komendant główny AK wydał rozkaz wprowadzenia stanu czujności do powstania z dniem 25 lipca 1944 roku. Oznaczał on podwyższoną gotowość bojową sił powstańczych, tzn. zakaz oddalania się z miejsca zakwaterowania oraz gotowość wyruszenia do akcji w ciągu 48 godzin od chwili otrzymania rozkazu bojowego.

    W dniu 25 lipca 1944 roku rząd RP w Londynie upełnomocnił Delegata Rządu na Kraj do ogłoszenia powstania. Tego samego dnia płk Chruściel podpisał rozkaz operacyjny, obejmujący plan działań bojowych w Warszawie. Do rozkazu dołączony został załącznik obejmujący wykaz 308 obiektów do zdobycia i ochrony po wybuchu powstania.

   „Plan własny polegał – wspominał później Generał – na równoczesnym uderzeniu na wszystkie przedmioty natarć z zaskoczeniem przeciwnika. Wysiłek główny w środkowej części stolicy obejmujący wszystkie mosty na Wiśle i centralnej Pradze z dworcami wschodnim, wileńskim i praskim”. 

    Na długo przed powstaniem „Monter” podzielił Warszawę na siedem obwodów odpowiadających dzielnicom. Zgrupowania AK w poszczególnych obwodach podzielone zostały na ponad czterdzieści batalionów, z których każdy składał się z kompanii i plutonów. Dowódca powstania sporządził nadzwyczaj ambitny, a raczej całkowicie fantastyczny, spis najważniejszych celów, które należało zdobyć w pierwszych godzinach powstania i rozkazał dowódcom każdego obwodu wysyłać oddziały do ich zdobycia. Na liście ten znajdowały się mosty, lotniska, dworce kolejowe , posterunki policji i wojska oraz inne obiekty zajmowane przez Niemców.

    Wszystkie te cele zdobyć mieli żołnierze AK, uzbrojeni  w - co sam przyznał Chruściel – 1000 karabinów, 1700 pistoletów, 300 pistoletów maszynowych, 7 ciężkich karabinów maszynowych, 35 granatników przeciwpancernych oraz 25 tysięcy granatów ręcznych.

   Szef okręgu warszawskiego przedstawił ten rozkaz do akceptacji tego samego dnia na rozprawie kierownictwa AK. Zgodnie z nim rozpoczęcie walki o Warszawę uzależniano od głębokiego oskrzydlenia stolicy przez Armię Czerwoną, zagrażającego odwrotowi niemieckich wojsk lub przygotowania do bezpośredniego forsowania Wisły w okolicach miasta.

   Gen. Komorowski nie zdecydował się jeszcze wyznaczyć terminu gotowości, jednak zgodził się na skrócenie czasu pogotowia z 48 do 24 godzin. W konsekwencji tej decyzji musiała ulec zmianie godzina wybuchu powstania z nocnej na popołudniową. „Monter” zaproponował godzinę 17.00 na ogłoszenie stanu pogotowania, a tym samym godzinę wybuchu po 24 godzinach. Uzasadniał to „względną łatwością zaskoczenia wartowników niemieckich w godzinie największego ruchu ludności w mieście. O tej godzinie wracali do domu urzędnicy i pracownicy fizyczni, o tej porze przez ulice przewalały się w pośpiechu olbrzymie tłumy, tramwaje były dosłownie oblepione ludźmi. Patrole uliczne nie były w stanie przeprowadzać kontroli, wartownicy przyzwyczaili się do tego nasilenia ruchu około godz. 17.00 i obserwacja fal ludzkich, przesuwających się ulicami obok nich, odrywała ich uwagę, co jest rzeczą zupełnie naturalną. Wmieszani w takie tłumy żołnierze, tworząc grupy czołowe, mające uderzyć na wartowników i opanować bunkry przy wejściu do bloków, mieli widoki powodzenia. Również przesunięcie i gromadzenie całych plutonów mogło ujść wagi agentów Gestapo i Policji jedynie o tej porze”. Propozycja ta została zaakceptowana.

    Wedle Generała dzięki wyznaczeniu tej godziny wybuchu miano „uzyskać właściwe zaskoczenie Niemców”. Jednocześnie  przyznawał, iż „instrukcje, jakie z Komendy Głównej AK wyszły w latach 1942-43, ustalały definitywnie, że wystąpienie do walki w każdym wypadku nastąpi w nocy – przed lub po północy, nigdy zaś w dzień”.

    Pułkownik miał obsesję na punkcie swego miejsca w historii i przesadne poczucie własnej ważności. Przekonany o całkowitym rozkładzie Wehrmachtu po klęsce poniesionej w trakcie sowieckiej operacji „Bagration”, lekceważył siłę Niemców w Warszawie. W trakcie odprawy u „Bora” w dniu 26 lipca gdy szef Oddziału II KG AK płk. Iranek-Osmecki poinformował o skierowaniu do Warszawy trzech dywizji SS, „Monter” odparł, że są one „kiepskiej jakości”, co budzi zdumienie biorąc pod uwagę, iż były to elitarne dywizje Waffen SS „Viking” i „Totenkopf” oraz dywizja Luftwaffe „Herman Goering”.   Jednocześnie zgodnie z prawdą przyznawał, iż uzbrojenie podległych mu oddziałów było w opłakanym stanie. Nie wyciągał jednak z tego faktu żadnych wniosków.

   Dopiero w  powojennej relacji  przyznał, iż „położenie jednak pod koniec lipca 1944 roku było różne od tego, w jakim walka powstańcza w całym Kraju, a więc i w okręgu stołecznym była planowana. Przeciwnik był silniejszy niż kiedykolwiek, nie było objawów dezorganizacji ani w wojsku, ani w administracji niemieckiej. W momencie rozpoczęcia walki w Warszawie siły niemieckie – wedle obliczeń „Montera” – liczyły w sumie 38 tysięcy, wliczając w to policję, SS, żandarmerię oraz oddziały wschodnie.

    W obliczu wydania w dniu 27 lipca przez gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera odezwy wzywającej do stawienia się następnego dnia 100 tysięcy Polaków do prac przy budowie umocnień obronnych wokół Warszawy, komendant okręgu warszawskiego – bez uzgodnienia z KG AK - zarządził ostre pogotowie podległych mu oddziałów. Poinformowany o tym dopiero następnego dnia gen. Komorowski niezwłocznie nakazał „Monterowi” odwołanie alarmu. W konsekwencji płk. Chruściel uczynił to 28 lipca o godzinie 10, uzasadniając to brakiem represji Niemców za zlekceważenie zarządzenia stawienia się do ww. pracy.  W wyniku tych działań na zbiorkach alarmowych stawiło się około 80% żołnierzy okręgu. Przez całą noc z 28 na 29 lipca przebywali oni w lokalach alarmowych, co niewątpliwie spotęgowało stan niepewności.

   W trakcie popołudniowego spotkania dowódców AK w dniu 31 lipca 1944 roku, spotkania, które wbrew ustaleniom odbyło się wcześniej, co spowodowało, iż nie mógł być na nim obecny płk. Iranek-Osmecki, „Monter” przyniósł informację, fałszywą, jak się okazało, że czołgi sowieckie zrobiły wyłom w niemieckim przyczółku na Pradze, co sprawiło, iż Gen. Komorowski podjął decyzję o rozpoczęciu powstania w dniu następnym o godzinie 17.00. Pułkownik Chruściel dodatkowo nalegał na natychmiastowe rozpoczęcie powstania, bo inaczej „będzie za późno”. Może już widział się w roli wyzwoliciela stolicy Polski?

    Pomimo, iż po przybyciu do kwatery Komorowskiego, płk. Osmecki przekazał gen. „Borowi” sprawdzoną informację, iż przyczółek praski nie tylko nie został przełamany, ale Niemcy przygotowują się do rozpoczęcia przeciwnatarcia, co zostało potwierdzone przez przybyłego płk Plutę-Czachowskiego,  Komorowski odmówił cofnięcia rozkazu o rozpoczęciu powstania.

    O godzinie 19.00 w dniu 31 lipca 1944 roku płk Chruściel podpisał rozkaz wyznaczający godzinę „W”. Został on następnie rozwieziony przez łączniczki do poszczególnych oddziałów.

 

CDN.

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura