Godziemba Godziemba
806
BLOG

Zorganizowany rabunek (2)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Żołnierze niemieccy, stacjonujący w krajach okupowanych, wysyłali swym rodzinom miliony paczek z wszelkimi produktami żywnościowymi i przemysłowymi, trudno dostępnymi w III Rzeszy.

     Oficjalnie każdy niemiecki żołnierz mógł otrzymać od rodziny przekaz na 100 marek. Kwota ta przed świętami Bożego Narodzenia wrastała do 200 marek, „aby każdemu żołnierzowi dać przynajmniej okazję do zakupu tradycyjnych prezentów świątecznych”. Po pewnym czasie sumę tę podwyższono do 300 marek. Było to o wiele więcej niż wynosiła wówczas przeciętna pensja niemieckiego robotnika. Dodatkowo nieoficjalnie każdy żołnierz mógł przy okazji urlopów zabrać ze sobą tyle pieniędzy ile chciał. Urzędnicy celni zostali poinformowani o rezygnacji z „kontroli dewizowej żołnierzy Wehrmachtu”, które opóźniała odprawiania pociągów i wywoływała „złość żołnierzy”.

     Najważniejszym celem władz niemieckich było pozbycie się nadwyżki pieniądza w Niemczech, spowodowanej wzrostem pensji oraz jednoczesnym brakiem towarów na rynku. Za te pieniądze żołnierze niemieccy kupowali w okupowanych krajach produkty żywnościowe i przemysłowe, które następnie wysyłali w paczkach rodzinom.

     W paczkach wysyłano dosłownie wszystko: od aksamitu, jedwabiu i perfum z Francji, kawy tytoniu z Grecji, miodu z Rosji, śledzi z Norwegii po wędliny i mięso z Polski.

    Pociągi, którymi podróżowali na urlopy do kraju żołnierze, wypełnione były aż po sufit walizkami, paczkami i torbami. Nawet w bagażu wysokiej rangi oficerów i urzędników można było znaleźć „najdziwniejsze towary - jak informował pewien urzędnik kolejowy – futra, zegary, lekarstwa, buty – i to w niewyobrażalnych ilościach”.

    „Najpierw przypuszczamy szturm na domy towarowe – pisał w liście jeden z niemieckich żołnierzy – Każdy ma coś do kupienia dla ukochanych w ojczyźnie. W liście, który właśnie dzisiaj przyszedł, mama pisała, że trzeba załatwić materiały na ubranie, materiał na kostium (najchętniej brązowy z cienkimi prążkami), ładną piżamę i 203 pary pończoch, a także irchę do czyszczenia okien i – jeśli się da – kilka kostek mydła i trochę kawy naturalnej”.

    Z kolei przyszły znany niemiecki pisarz Heinrich Böll pisał: „Wczoraj znowu wysłałem funt masła, tak więc w sumie są teraz do was w drodze cztery paczki z masłem i jedna paczka z wielką kostką mydła o wadze 400 gramów dla mamy na jej urodziny. Mam teraz co prawda 40 marek długu, ale oczekuję na przesyłkę z niespodziankami”. Tymi niespodziankami były oczywiście marki przesyłane w listach z domu.

    Z kolei córka niemieckiego żołnierza wspominała, iż „matka każdego miesiąca wysyłała ojcu pieniądze. Kupował za nie to, czego brakowało nam w domu: kawę, kakao, ser, czekoladę różnych gatunków, buty dla matki, dla mnie, dla naszych uczniów, skórzane rękawiczki z podszewką i bez podszewki, a kiedyś nawet rękawice do jazdy na motorze. (…) Poczta dostarczała nam paczki z Francji prawie codziennie do domu. (…) Czasami poczta dostarczała nam nawet 10 powiązanych ze sobą paczek. (…) Na urlop przyjeżdżał w pełni obładowany, miał tego więcej, niż sam mógł udźwignąć. Czasami był to płaszcz futrzany dla matki i dla mnie, choć miała, wtedy 12 lat i musiałam jeszcze podrosnąć. (…) To, czego nie mogłyśmy spożytkować ani wykorzystać w naszym dwuosobowym gospodarstwie domowym, służyło nam jako wdzięczny obiekt do wymiany. Fachowcy, którzy dokonywali napraw w naszym domu i ogrodzie, tylko na tym korzystali”.

     Francuzi nazywali niemieckich żołnierzy przemierzających kraj w poszukiwaniu artykułów zamówionych przez członków rodzin w Niemczech mianem „stonek”.  „Obładowani ciężkimi paczkami – napisał francuski historyk Henri Michel – niemieccy żołnierze odjeżdżali z Gare de l’Est na urlop do ojczyzny, ich bagaże wypełnione były bielizną damską, wszelkiego rodzaju paryskimi specjałami i towarami luksusowymi. Co prawda chodziło tu o wiele drobnych zakupów, ale w sumie przynosiły one gospodarce francuskiej ogromne szkody. Dlatego rozwinął się czarny rynek, pojawiła się inflacja, i dlatego też zwykłym Francuzom trudniej było kupować to, co było im niezbędne do życia”.

    O skali tego procederu świadczy fakt, iż jedynie w lipcu 1943 roku niemieccy żołnierze dokonali zakupów w okupowanej Francji na kwotę 125 mln marek niemieckich, co odpowiada obecnym 500 mln euro.

     Napędzało to oczywiście inflację oraz uniemożliwiało stabilizację gospodarki. Wszelkie próby ograniczenia liczby wysyłanych paczek oraz wprowadzenie limitu bagażu podręcznego, podejmowane przez niemieckich urzędników odpowiedzialnych za gospodarkę w krajach okupowanych, spotykały się ze sprzeciwem dowództwa armii niemieckiej. Herman Göring jednoznacznie zdecydował, iż „ograniczenia dotyczące przywozu zakupionych towarów przez żołnierzy na urlopach itd. należy zlikwidować. Wolno mu z sobą zabrać to, co żołnierz jest w stanie unieść i co przeznaczone jest do prywatnego użytku tak jego, jak i jego rodziny”.

     Dowódca Luftwaffe przeforsował także decyzję o zniesieniu opłaty pocztowej na paczki o wadze do 100 gramów.  Również Hitler uważał, iż „należy uznać żołnierzy udających się na urlop za idealny i prosty środek transportu i dać im tyle artykułów spożywczych dla ich rodzin, ile tylko będą mogli ze sobą zabrać”. Realizując to zalecenie führera Keitel wydał latem 1942 roku rozkaz, aby „wszelkie artykuły spożywcze, jak również używki oraz wyroby tytoniowe przywożone przez żołnierzy Wehrmachtu i pozostałe osoby pracujące na jego rzecz, które udają się na urlop do Rzeszy, mają ze skutkiem natychmiastowym być zwolnione od wszelkiej kontroli i zajęcia”.

     Tak samo było we wszystkich krajach okupowanych przez Niemcy. „Nie musisz się martwić o zawartość paczki wielkanocnej dla Ilsy – pisał do żony żołnierz z okupowanej Polski – Jestem zaopatrzony we wszystko i przywiozę to na Wielkanoc. To bardzo ładne rzeczy, których na pewno nie dostaniecie w Niemczech. Pomyślałem o wszystkim, wszystko dla was załatwiłem (…). Kawę, którą wam wysłałem, możecie pić bez ograniczeń, na Wielkanoc przywiozę nową. Jeśli chodzi o kakao, które masz w domu, to możesz trochę obiecać Ildzie, bo i tego mam dla was sporo”.

     Dzięki ustaleniu niskiego kursu miejscowych walut wartość siły nabywczej niemieckiej marki wzrosła bardzo mocno, szczególnie dotyczyło to terenów Rosji Sowieckiej. „Dla niemieckich wojskowych i przybywających a nimi cywilów państwa bałtyckie – napisano w raporcie – z powodu niewiarygodnie niskich cen – stały się prawdziwym eldorado. Doszło więc do ich gwałtownego wykupywania”.

    Córka żołnierza stacjonującego w Rydze z sentymentem wspominała, iż „do najbardziej radosnych rzeczy należały paczki, które mój ojciec wysyłał od czasu do czasu ze Wschodu, jak na przykład (…) blaszane pudełka ze wspaniałym masłem czy smaczną czarną herbatą. Szczególnie zapadły mi w pamięci zwykłe, a do tego zbyt duże buty wiązane na sznurowadła, które służyły mi jeszcze po wojnie i chroniły moje stopy przed wilgocią. Wspaniałą aktówkę z juchty używałam dumnie jako teczkę szkolną”.      

    W ten sposób kierownictwo III Rzeszy zachęciło do zorganizowanego, przynoszącego wiele radości żołnierzom i ich rodzinom, prywatnego rabunku na terenie okupowanej Europy. Jednocześnie stale podwyższono żołd dla niemieckich żołnierzy, i tak tylko w końcu 1940 podwyższono żołd: w Generalnym Gubernatorstwie, Holandii i Norwegii o 50%, we Francji i Danii o 20%, a w Belgii o 25%. Tym sposobem żołnierze Wehrmachtu uzyskali możliwość zaspokajania potrzeb swoich i swych rodzin w zwiększonym zakresie.

     Nic więc dziwnego, iż nastroje w Niemczech były bardzo dobre. „Nie odczuwaliśmy – wspomina jedna z Niemek – żadnych braków w zaopatrzeniu. (…) Nadal mogliśmy realizować nasze kartki żywnościowe, kupony na ubrania i na obuwie. Nasi mężczyźni, jadąc na urlopy nadal przywozili z terenów okupowanych mięso, wino, materiały, tytoń i sprzęty domowe”.

     Wszelkie braki na rynku w Niemczech, rząd przerzucił na barki narodów krajów okupowanych. To z kolei wywołało głód – przede wszystkim w Polsce, Grecji oraz Związku Sowieckim. Göring przyznał otwarcie: „Jeśli ktoś już ma głodować, to nie powinien to być Niemiec, tylko ktoś inny”.

 

 

Wybrana literatura:

 

G. Aly – Państwo Hitlera

C. Madajczyk – Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce

H. Böll – List do młodego katolika

 

 

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura