Godziemba Godziemba
1269
BLOG

Wino, piwo, miód, byle nie woda

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Wino było lubionym trunkiem polskiej szlachty od XV do XVIII wieku.

    Przez wiele wieków starano się w Polsce wody nie pijać, słusznie uważając, że sprowadza choroby. Przy ówczesnym stanie higieny picie wody było istotnie niebezpiecznym zwyczajem.

    Do gaszenia pragnienia służyło piwo. Było to piwo o niskiej zawartości alkoholu, nie przekraczającej 2-3%. Dopiero po przejęciu w połowie XIII wieku od Niemców receptur z użyciem słodu i chmielu, piwo stało się podobnie do dzisiejszego.

     Piwo pito nie tylko jako napój, ale po zaprawieniu śmietaną i korzeniami, spożywano jako polewkę.

    Wiele polskich browarów zyskało zasłużoną sławę, np. w Warce. O piwo wareckie upominał się ciężko chory papież Klemens VIII, błagając „Pivo di Varca!”, czy skłonił swoich dostojników do westchnienia: Sancta Piva ora pro nobis”.

    W średniowieczu oprócz piwa pito także miód sycony, produkowany z miodu pszczelego z dodatkiem chmielu i korzeni. Był to jednak drogi trunek, na który stać było tylko ludzi majętnych. W dworach szlacheckich i domach zamożnych mieszczan pito go jedynie od święta.

   Jeszcze rzadsze było wino, które sporadycznie pojawiało się na stołach zamożnych. Popularne stało się dopiero w XV wieku, pomimo oporu tradycjonalistów.

   Klonowic w Roxolandii pisał:

 

„Włoski mieszkańcze, cóż twoje nektary?

Co twoje wina przed nektarem Rusi?

Wino jest z ziemi błotnistej i szarej,

Miód prosto z nieba spuszczonym być musi,

Miód rosa niebios i manna jedyna,

Pszczółka ją zbiera do swego zacisza,

Miody sycone są lepsze od wina!”

 

Polska szlachta upodobała sobie wina węgierskie. Próżno Andrzej Morsztyn pisał do brata:

Piłeś burgundzkiej prasy potok z Bony,

I Anżuł biały i Bardzo czerwony,

I nie francuskie jakby jagody

Słodki Frontignac, nie cierpiący wody;

I co nie gardzi taką mieszaniną

Orleans, bitną pamiętny dziewczyną,

Prowanckiego marsylijskie tłoku,

I od Narbony wina z Langwedoku”.

 

    Na te nalegania szlachta odpowiadała: „Nihil est vinum Hungaricum”. Po poczęstowaniu gościa wybornym winem francuskim można było spotkać się z ripostą: „Mości dobrodzieju, ja do szabli, nie do szpady stworzony”.

    Szlachta wydawała coraz więcej pieniędzy na wino, na co ks. Skarga bolał, pisząc: „Co przełknie, to grosz, o jaka utrata! Jakby nie było na co dawać! Murujcie miasta, wieże, zamki..”

    Popyt na wina węgierskie był tak duży, że Węgrzy skarżyli się, że polscy magnaci wykupują całe roczniki wina, przysyłając zaufanych ludzi z wozami. Robiono to, aby uniknąć kupna fałszowanego wina w kraju. Ten proceder był powszechny. Dodawano jaja, mleko i siarkę, celem oczyszczenia wina, postarzano je, farbując słomą owsianą na żółto lub po prostu czerwoną szmatką na czerwono. „Żeby wino miało kolor i sapor wdzięczny, - zalecano -  cytrynę nadziać goździkami i zawiesić w beczce”. W ostateczności fałszowano wina także kredą, gaszonym wapnem, sublimatem lub nawet ołowiem. Szampana produkowano z soku brzozowego, zmieszanego z cytryną, cukrem, drożdżami i pewną ilością wina.

   Nic więc dziwnego, że Adam Jastrzębski w „Gościńcu”, tak to oceniał:

„A gdybyś poźrzał w beczkę,

Jakie tam są w niej przyprawy,

Wszystko to dla nas potrawy:

Siarkę, mleko, jajca biją,

A jednak to ludzie piją”.

 

    W XVII wieku coraz popularniejsza stała się gorzałka, na razie nie podawany w domach szlacheckich. Sebastian Klonowic gromił jej picie, pisząc:

Nie wiem zaiste, kto w pierwej osnowie,

Ognisty napój wymyślił z gorzelnie”

Kto jest ów zbrodniarz? I jako się zowie?

By go przekleństwu oddać nieśmiertelnie.

Przebóg! Nie z Rusi ta zaraza roście,

Nie znano w wioskach takiej niedoli;

Chyba bogaty w chorobie lub poście

Zażył kropelkę w orzeźwieniu gwoli.

Ktoś nieprzyjazny – Szatan mu na imię –

Styksowym jadem chciał zatrzeć nam zmysły;

Wynalazł napój warzony w dymie

I z czarnej sadzy gorzelnej wytrysły.”

 

    Staropolska wódka nie był tak mocna jak współczesna. I tak ówczesny spirytus – okowita zawierała 70%, czysta ordynaryjna 30%, a prostka 15-20% alkoholu. Wódki gatunkowe (anyżówka, kminkówka, cynamonówka) przechowywano w aptekach i pito w małych ilościach, jako przysmak lub „dla zdrowia”.

    Wódki nie podawano na przyjęciach. Nie spełniano nią toastów. Szlachta piła ją jedynie na łowach lub w wojsku.

    Albrycht Radziwiłł z pogardą pisał o obyczajach rosyjskich posłów, którzy: „Bardziej paśli gardła niż oczy oczekującą ich w osobnej izbie mnogością różnego rodzaju gorzałek i likierów, otrzymali bowiem od natury szczególny smak do pochłaniania przez otworzyste gardziele gorzałki zwanej okowitą, przekładając ten napitek nad wszelkie najznakomitsze napoje; tak to dziedzictwo pochodzenia trąci prostactwem”.

    Wódka jako stosunkowo tania zyskała w Polsce najwięcej amatorów wśród chłopów. Wódka była powszechnie dostępna w wiejskich karczmach. Produkowana była w gorzelniach dworskich, a przywilej propinacyjny sprawiał, iż pan stał się monopolistą w jej produkcji. Pita w coraz większych ilościach była przyczyną coraz większej degradacji polskich chłopów.

    W XVIII wieku za panowania obu Sasów wódka zaczęła być podawana na ucztach dworskich, magnackich, a także w domach szlachty, przyczyniając się do coraz większej epidemii pijaństwa.

    Tak więc w wiek XIX wieku Polacy weszli z opinią narodu, w którym się za kołnierz nie wylewa, a głowy rodzą się mocne. Wódka stawała się trunkiem narodowym, co skrzętnie wykorzystywali zaborcy.

 

Wybrana literatura:

 

K. Bockenheim – Przy polskim stole

Z. Gloger – Encyklopedia staropolska

Z. Kuchowicz – Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku

 

 

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura